Ten przekaz, te przekazy mówią same za siebie już, krzyczą może głosem tych istnień traconych i dręczonych...
A ludzie...?
Cóż...
Milczą, gdy Bóg woła ich samych!
Amen.
Nic dodać, to Bóg podał swoje!
Amen.
~•~
Z tym przekazem wiąże się więcej, niż sądzicie ludzie, dlatego postanowiliśmy go udostępnić w całości, tak jak Bóg podał i zaznaczył nam sam, że mamy, tak właśnie postąpić z nim, przekazem.
Idzie za nim też na pewno, dodamy, sporo bólu i łez poprzez to, że człowiek jest tak naprawdę jeszcze i nadal sam w niewiedzy przeogromnej dotyczącej życia i śmierci na pewno, ale i świadomości jako takiej nie mając nawet, dodamy, żadnej.
To powoduje mnóstwo chaosu, bólu i łez dla ludzi i zwierząt oczywiście, nas samych też poniekąd, bo żyjemy tutaj z wami ludzie i prowadzimy się sami, jak możemy, czy potrafimy.
Niestety zabolało nas to ogromnie, co się stało ostatnio i dlaczego, ale nade wszystko to, że człowiek potrafi być aż tak zły czasem i nijaki; mowa tu oczywiście jest o istnieniach tych, które są złe rzeczywiście, podłe.
Bóg jest tym transmiterem zdań i poglądów na życie i was samych ludzie, nie my.
To i On też zrobił to, przekaz swój podał nam samym już jakby na ludzi, ich wolę i życie, dodamy.
Stało się to wszystko, co mowa oczywiście, jest prawdą wysoką i niską, bywa, gdy ludzie są aż tak słabi i potulni złu jeszcze nawet, naiwni, że to zło jest dobre i będzie.
Nie, to, że nam nie pomogliście w niczym sami dotychczas ludzie, nikt...
Z pewnością wykluczy was także z pól życia czy śmierci choćby, gdyż nadal jest mowa o wojnie na Ziemi, potopie ludzi niejako za to, czym są i stali się w drodze doświadczenia swego i życia.
My spisaliśmy się dobrze sami, wyjątkowo.
Nikt z was nie podszedł do nas dotychczas by pomóc nam jakoś w tym programie Boga, naprawdę.
A było w czym pomóc, oj było, a i nadal jest, będzie...
Jednakże nikt z was nie raczył nas samych tu ugościć tak, jak Bóg prosił, powiem, powiemy.
Nikt, naprawdę nikt, prócz tych osób od Boga, że tak powiem sama, powiemy.
A są to osoby wymienione już w przekazie niejednym, były, kto był, to był, słyszę, pewne.
Niestety zabrakło dusz ludzkich tu nam prawdziwych, że tak powiem też, szczerych i godnych naśladowania nas samych dotychczas choćby.
Nie ma was nadal ludzie, idziecie do zła ot tak i zasilacie je sami, miast tu przybyć ku nam sami, wspierając nas i Boga prawdziwie.
Nie było was, nie będzie jeszcze może nawet, gdyż wielu z was sądzi, że jesteście sami ludzie na, tyle że tak powiem wielcy już, samodzielni i bystrzy też na pewno, że i Bóg wam nie jest konieczny, słyszę.
Tak wielu z was sądzi i domniema też, choć...
Pokaże się co z wami ludzie za moment, mówi Bóg sam, wyjdzie...
Wyleci wam też niejedno z kieszeni i portfela, wypłynie też na pewno, dodam.
Choć nie o portfel idzie a serce ludzie, co nie macie go nadal — wielu z was, nie.
Tu byłem i jestem dostępny dotychczas, będę, choć...
Nie z tymi już ludźmi co mówione jest dotychczas, nie, nowi będą i przyjdą już sami tutaj z powołania tego, co mowa oczywiście jest o nich już teraz, tak.
Wy nie bójcie się ludzie iść z nami tam, gdzie Bóg i serce, nie.
Niech boją się ci już teraz i zawsze co nie mają ich, serc swoich znaczy, stracone.
Dziś zakańczamy ten rok prawie sami, jak zawsze, bez ludzi jasnych i dobrych, mało ich tu z nami jest nadal, było...
Jednakże Bóg jest prawy ludzie i wie co dalej, my nie.
Każdego podług zasług, dodał, obecny z nami i cichy, skromny i uważny też na to, co dzieje się z ludźmi teraz, dlaczego…
A Bóg to jest, Bóg.
Najlepszy Ojciec, jakiego znamy i dotykamy na co dzień sami w kontakcie tym własnym z Nim, powiemy, szczerym i słusznym też nawet, pięknym majestatycznie i całkowicie, gdyż Bóg to jest ludzie, Bóg...
Zasiadamy z Nim do stołu sami i jemy z Nim posiłek, wy nie.
Dlaczego…?
Proste!
Bóg jest tym Światłem jasnym, dodamy, który mówi wszystko o was ludzie dotychczas, czy o nas, o nas również Bóg mówił niejedno, dodamy, gdyż wie, kto kim jest i dlaczego jest tym złem na Ziemi jeszcze lub nie…
Siadając z Nim do obiadu może, powiedzmy sami, cóż...
Słyszymy Go wyraźnie ludzie — jak was, gdy nie chcecie jeść warzyw i owoców sami ludzie, a jecie Ciało Boże Boga!
Amen.
Ten przekaz jest tym podsumowaniem właśnie roku, tego, co konieczne jest we wzrastaniu człowieka i nas samych też przecież, ludzi...
Posyłamy go dalej, gdyż Bóg tak mówił, że trzeba, nie należy iść śladem innych ludzi, którzy zatajają to, co złe może lub kontrastują czymś na wzór swój choćby, nie, tu nie jest tak i nie będzie, gdyż Bóg mówi swoje, nie my — powtórzę, powtarzamy.
Gdybyśmy to my mówili coś czy cokolwiek, pochowalibyśmy to, co trzeba sami, pozakreślali, jak wy to robicie ludzie sami, nie my.
My jesteśmy tacy, jak Bóg mówi, szczerzy do łez nawet, gdy trzeba, dodamy.
Tak i tu teraz przekaz jest jasny i wyraźny o tym, co stało się nawet z nami samymi ostatnio, zakołysało nami mocno, znaczy.
A jest to i będzie fakt, że ludzie są grabieżcami nas samych, wielu z was tak czyni i uznajecie, że to jest w porządku ludzie, gdy nie jest...
Bóg zaznaczył też kontrast ów własny z wami samymi ludzie, Irminą, Maćkiem na przykład, bo i inni ludzie tu w grę weszli sami, wchodzą; niestety okazaliście się słabi, wielu z was, próżni i zdolni kraść tę Wiedzę Boga nam ludzie, zabierać do siebie jakby była wasza, nie nasza, Anetty i Tomasza — mówi Bóg, dodał.
Zachłanność jest cnotą człowieka Ziemi dotychczas, nieumiarkowanie też w braniu i decydowaniu co dalej może, choć to Bóg jest tym propagatorem zmian nie wy ludzie, nie.
Ziemia to miejsce kaźni nadal przez to, że nikt z was nie raczył się tu pokazać jawnie i świadomie też nawet lub po prostu tak, by inni widzieli go tak samo, jak widzą, widzicie nas, autorów treści, bo jawnie i naprawdę, naprawdę lojalnie względem Boga jesteśmy tu sami i będziemy, uczciwie.
Nie, wam zabrakło wszystkiego może ludzie już poza tym, że jesteście sami jakoś tak nieobecni duchem z nami czy w życiu swoim własnym, dodał.
Nic to, idziemy dalej bez was ludzie nieprawdziwi jakby i już niestety zaciągnięci tam, gdzie zło jest „dobre”, wymaga.
Tu nie chcemy was, nie, po co nam ludzie kłamiący nas samych czy Boga, nie, nie potrzebujemy was naprawdę już takich czy innych...
Minęło to, co złe, minie, choć dzieci zamordowane, słyszę jeszcze, zabite...
To wy nimi jesteście ludzie, wy; wasze ciała tam leżą w grobie już ich własnym ludzie, wy!
Jak i wy może za moment idziecie tam sami, gdzie ta śmierć jest i niszczy życie ot tak, bowiem nie chcieliście nam pomóc w tym propagowaniu Boga Życia, nie śmierci, nie.
Należy dosadnie dodać, że okradając nas z treści — jak mówi Bóg, dodamy, cóż, okradacie tak naprawdę siebie nie nas z godności tej własnej i serca prawego, czystego.
Giniecie przez to często ludzie sami, umieracie, spadacie z drzew i pól jasnych Boga za to, że tak czynicie sami.
Nie mamy nic do powiedzenia więcej ponad to, że jesteście ludzie dość wredni, wielu z was, skoro nas tak ograbiacie z tych przypisów Boga i mowy.
Nie śmiejemy się, nie, choć nam przykro bywa też czasem, że tak można w ogóle zrobić, postąpić.
Nie nasze to wołanie było, a Jego, choć i nasze przez teksty pisane słowem Boga dotychczas.
Amen.
I tak to właśnie bywa, mówi Bóg, gdy człowiek sam nie sprawdza się w znaczeniu bycia człowiekiem wiary i serca, choć myślał, że jest, bywał...
Nie, nie zawsze, czy wcale, dodam, dodał, gdyż wie, kto kim jest i będzie.
Oto Bóg jest, z tą Wiedzą wam przyszedł sam, poił was, karmił sam nawet, choć byliście źli i niedobrzy w tym założeniu Jego, że będzie dobrze i miło, słyszę.
Oto Bóg, któren jest najwyraźniej tym Bogiem Światła i Serca, mowy jasnej, czystej i prawdziwej też nade wszystko, że nikt i nic nie wątpi, że tak jest, a cóż by iść śladem zła dotychczas czy w ogóle…
Poznałem Ja was sam, mówi…
~•~~•~~•~
Przekaz z dnia 14.12.2024 r.
Mam pytania do Was, pytania do ustalenia co dalej Panie Boże, Opiekunie.
Zaczynamy.
Zapewne jak wiecie, stało się tak, że nasi „dobrzy znajomi” wykiwali nas mocno, no mnie szczególnie Irmina, mnie.
Tłumaczą to, ona tłumaczy, że nie chciała, nie wiedziała, nie rozumiała i tak dalej…
I chciałabym, żebyście mi to roztłumaczyli jak chłopu na miedzy, jaka jest Irmina, jakie jest jej stanowisko, jaka ona jest w konsekwencji tych czynów, a raczej ich braku.
Możecie mi pomóc to rozstrzygnąć oraz powiedzieć jak jest naprawdę z tą znajomością, proszę.
Zaczniemy może w ten sposób, mówią, że nikt z tych ludzi prawie co znacie ich, nie był przy was tak, jak powinien, po pierwsze, nie będzie jeszcze nadal niestety, nie będą, choć wiedzą, że Bóg mówi swoje kwestie i żartuje, poucza ich samych, wiedzą, wie Irmina, Maciej, jednak są na tyle bezduszni sami, by nie iść z wami czy tą Wiedzą w przód, a w poprzek jej samej idą przeważnie sami oni, czy inni ludzie choćby, wiadomo.
Spodziewamy się tego i spodziewaliśmy, choć lubiliśmy ich za to, że są z wami obecni, byli, kształtowaliśmy to jakoś sami, mówią, by dać wam wiarę w to, wszystkim, że jest to możliwe, zjednoczenie się razem jakieś może powiedzmy wspólne, lecz i wzajemność jakaś powiedzmy wspólna właśnie.
Nie dało się tak, bo Irmina i Maciej są odrębni wam ludzie, Tomku i Anetto, naprawdę, nie są wam wspólni — nie, nie będą, nikt nie jest może na dziś takim, jak być winien jeszcze, choć niektórzy chcą, mówią tak, że będą z wami iść nawet, przybędą do was sami jeszcze.
Spodziewamy się ich sami nadal, może będą lepsi niż ci, co przyszli do tej pory a byli nam wszystkim tu zgromadzonym, że tak powiem, mówi Bóg, karą jakąś nie pomocą czy wsparciem a grzywną zapłaconą już, Tomku i Anetto, spieniężoną doszczętnie, bo chcieli iść za wami, tak, ale na tyle, byście widzieli ich może, Tomku i Anetto, spostrzegli sami, że są, a nie doczekali się ich w niczym do pomocy niemalże samych.
Szli za wami więc sami jako lud, ludzie poniekąd, pomoc, pomocni byli tak — na tyle, co brali, powiem, pomagali sami, bo i brali też, brali, oj brali sami niejedno wam ludzie, Tomku i Anetto, Irmina i Maciej.
Spodziewałem się tak, powiem — powiedział, że będą brać i brać jeszcze wam ludzie, Tomku i Anetto, a dawać to ino co konieczne jest może wyłącznie, na pokaz powiedziałbym też, dawali siebie wam, Tomku i Anetto, sposobiąc się przy tym do ogarniania was tak, że tak powiem, jak inni ludzie Ziemi przecież.
Nie zrobili nic więcej nad to, co robią, a nie robią, wiadomo, pomagają tak, dodam, by pomoc ta szła wam na rękę niejako, Tomku i Anetto, była z wami i przy was ta ich pomoc, jednakże taka, jaką dają też innym ludziom Ziemi nie wam samym, wszędzie.
Zatem dawali też siebie tyle, ile brali sami stąd czy chcieli brać, dokładnie, nic ponadto ludzie, Tomku i Anetto, niewiele.
Spodziewali się więc tego też, powiem, że mogą odejść wam ludzie, Tomku i Anetto, sami, choć liczyli na to, że nie, będą przy was dalej jak wszyscy, za to szczególnie, że będąc byli z wami, ot tak po prostu przyszli.
Nic podobnego dodam, choć wiedziałem, że to ich spotka dziś samo, co robią — mówi, dobiegnie w końcu kres na pewno tego, co mówione, znaczy pielęgnowania też może „przyjaźni” niejako takiej, która jest i była, a nie ma jej jawnie nigdzie, nie była obecna wśród znajomych niczyich w sumie, bo ni waszych, ni tamtych ich znajomych też, dodam — dodał.
Te przyjaźnie to wirtualność jest niejako pewna, nie ochota bycia z wami przy stole jednym, Tomku i Anetto, na zawsze, nie, niestety nie zrobili tak, powiem — sami, co trzeba...
Ja nie spodziewałem się tego, dodam, że przejdą dalej do etapów dalszych sami, bo wiem, jacy są i byli, będą, spodziewałem się też zdrad wszelkich tu nawet, dodam, po stronie tej i tamtej już może, czyli tej od Irminy, Macieja, lecz i tej innej, od ludzi...
Ja spodziewałem się więc też tego, co będzie, bo wiem, że przyjdzie, przychodzi.
Bóg
Ludzie zdrady to są na dziś, zdradzili, a nie będą iść nadal z nami, bo wymiękną też przed tym sami, co czeka ich teraz za to, co robią sami, jak postąpili względem was i Wiedzy, a czeka to oczywiście ich teraz, co „oddane” im jest i będzie.
Amen.
Oddajcie im wszystko już sami, Tomku i Anetto, gdyż nie chcą wam pomóc czy pomagać też jawnie nadal i prawdziwie — to wiem, bo widzę też zachowanie Irminy i Maćka, jej męża, partnera, widziałem.
Chcieliby iść z wami sami, a nie chcą się pokazać tak, jak trzeba być jawnym już i szczerym, prawdziwym, oczywistym też wobec tej Wiedzy, Boga, Mnie znaczy samego.
Amen.
Nie spodziewam się ich wcale, dodam, dalej, gdyż sponiewierali się sami już mocno tym spojrzeniem nieprawdy nań na Wiedzę, Boga — Mnie znaczy, a i was, Anetto i Tomaszu, nie lubili wystarczająco by chcieć wam pomagać tak z serca już i z siebie, lecz pod przecinek i kropkę raczej.
Przyczyniło się to też do napaści wielu ich samych, dodam, gdyż nie wskazywali was jawnie, autorów treści Moich Boga, jako tych wyłącznych ich autorów i znawców Moich Boga rzecz jasna lub pomysłodawców niejako Wiedzy…
Nie, woleli iść pod prąd kłamstwu, sądząc, że nie Moje Boże teksty szły czasem może choćby, a ich, ludzi, innych ludzi znaczy, sądzili...
Spodziewali się nań wiele po niej, tej Wiedzy, zrzynali ją stokrotnie i stukrotnie rzec mogę, dla siebie samych biorąc, co trzeba, zmieniając to podług słów własnych, rzeknę, co trzeba, by następnie zwyrokować się nimi samymi niejako jako autorzy ich właśni poniekąd, tych słów Moich Bożych, nie ich przecież, Moich!
Znaczy to też, iż skradali je — te słowa, konteksty słów wszelkie i poematy Moje Boże na rzecz swę biorąc i dopieszczając je, te treści już nie Moje Boże a ich niby, na swoje własne stragany biorąc, rzeknę...
Bo szli podobnie innym ludziom z tym, dodam, skradaniem słów Boga nie do podziału Bożego jawnie i oczywistościowo — oczywiście, a biernie, po kryjomu sporo treści jest wziętych, zabranych, spisanych może przez nich już i zwróconych w postaci słów ich własnych rzekomo, Irminy.
Nie oznacza to, że kradli, a brali, biorą nadal do siebie, co chcą niejako stąd od was, Anetto i Tomaszu, biorą...
Czy kradzież to jest — pytam, zapytał?
Nie wiem sam, nie osądzam ich jawnie za to, gdyż są zaangażowani też niejako w naprawianie ludzi i siebie — dodam, byli...
Czy kradli, powtórzę; tak, gdy nie mówili, że to nie są ich własne treści a twoje Tomku z Anettą, Anetto, Tomaszu...
Wasze — nie ich, wasze!
Bo waszymi są te treści nie ich naprawdę, choć chcieliby tak mieć, jak wy i być w tym programie Mojem choćby, nie będą, przez wzgląd na serca i dusze takie nieokrzesane dziś i nadal, dotychczas, że biorą treści wam, Tomku z Anettą, nie mówiąc dokładnie, skąd biorą, z jakiego źródła pochodzą owe treści i czyje są naprawdę; od Boga!
A mówiłem tak niejednokrotnie im, wam wszystkim ludzie byście czytali je i brali, pożytkowali je rzecz jasna dla siebie, aczkolwiek uwzględniając tu — w tym miejscu, Moje własne dzieci: Tomka z Anettą głównie, ich pracę doceniali i serce, Miłość i oddanie, dla ludzi i ludziom, zwierzętom...
Bo oddani są jak nikt z was naprawdę, czy byli, poświęcili na to wiele lat sami, by oddać wam te treści i podzielić się nimi z wami wszystkimi, Irmino, Maćku, inni.
Tak, dzielili was i siebie sami porządnie i szczerze, wy nie, nie chcieliście ich obdarować podobnie życzliwie i z serca, jak oni to robili lat wiele już nawet sami, dla was i ludzi.
Spłakali się nie raz sami, mówię, bo widziałem, oboje, czy każde z nich oddzielnie płakali, bo widziałem też to niejednokrotnie, gdy nie pomagaliście im sami ludzie, korzystając z nich jednocześnie sporo i dużo — dodam, ogromnie nawet, ciągle...
Pożywialiście się u nich jak pokarmem tym jedzeniem Boga Moim może, acz ich głównie, ich to gotowanie jest i było wam ludzie, ich — powtórzę, ich; Anetty i Tomasza!!!
Wy ani jeść ni pić daliście im czy komukolwiek widzę, bo widziałem też, ilu z was pomyślało choćby o tym, by na jedzenie im dać jakiś grosz, na chleb, gdy nie mieli sami, a było tak, było Moi Drodzy ludzie Ziemi, było.
Nie daliście też na wydanie Dzieł Boga niczego, licząc na cud co niektórzy, spełnienie samoistne się może Bożej obietnicy, wiedząc, że nie będzie to im łatwe, Tomkowi i Anecie z przyczyn oczywistych, jakie podali wam Irmino i Maćku, zapewniali was o nich, mówili, bo i było tak, owszem, niełatwo, a trudno im było wielokrotnie w tej pracy na rzecz ludzi czy ludzkości...
Nie pomogliście również wówczas gdy prosiłem was sam o chleb i wodę, przekaz dany wam samym na życie i rolę tę wiodącą w życiu, przyjaźń czy miłość też...
Pragnąłem was widzieć tu z nami sam, poprosiłem nań o to Anettę, by dała wam „cynk” na to, byście zjawili się i stanęli w szeregu dobroci swojej, Miłości, serca i wsparcia im samym, autorom przez to; nie ma was, nie było dotychczas nigdy, gdy wołałem was tak naprawdę, nie stawiliście się do zadania tego, by pomóc jakoś więcej czy bardziej, w czymkolwiek dodam, w czymkolwiek, acz nie za darmo — nie, pobrane to są rzeczy, mówię, za pobrane znaczy, mogliście choćby więcej dać z siebie tym ludziom pomocy jakiejś wymienionej może w przekazie niejednym...
Nie daliście nic prócz kaw, owszem, piłem je z nimi, małe, malutkie te kawki są od was niestety jeszcze czy były, oj małe, bo inni też wiedzą, jak małe są to kawki od nich, „maluczkie”...
Ta Ziemia funduje małe kawki ino ludzie, Tomku i Anetto — wam, maleńkie kawki to są czy były, a i żadne odpowiem, bo widzę co i jak, kiedy…?
Zatem podglądałem też ludzi innych, niespecjalnie tutaj na Ziemi łaskawych im, Tomkowi i Anetcie, nie, niespecjalnie — powtórzę.
Tacy to jesteście wy wszyscy, Irmino i Macieju, czy inni ludzie stąd, z tej ziemi okupacyjnej rzeknę już raczej, okupacji...
Sprawdziłem to sam, powtórzę, kto co dał i pomógł, jedzenie skąd było im dane, od kogo, czy w ogóle, picie właśnie nie kawa, a napoje jakieś może dobre; no nie mieli nic, patrzcie od was ludzi korzystających z ich pomocy i wsparcia przez tak wiele, wiele lat naprawdę, długo, służyli wam sami dniem i nocą dodam, noc i dzień bez wytchnienia prawie, byście wy zgarnęli śmietankę z kawy sami postawionej im może i dorośli do znaczenia bycia człowiekiem prawdy i serca.
Tak, oni się starali mocno o to, by wasz duch ruszył z miejsca i proponował im niejedno we współudziale pracy dokonania rzecz jasna, pomocy wszelkiej im i dla nich, wspólnie z wami może do tego, wspólnie...
Nie doczekali się nic Irmino Macieju, niewiele jak wiecie dostali nań od ludzi i was samych; niewiele to jest, powiem, mało, choć starali się za dziesięcioro oboje, a i stu czasem...
Kto nie rozumie znaczenia tej pracy, wysiłku włożonego nań, monotonii spisywania słów, bez końca pobierania ich też, no cóż, to i nie zrozumie też czy nie zrozumiał, o co sam prosiłem was ludzie, prawda?
Wolicie babrać się w umysłach własnych i odchodach, że tak powiem innych ludzi, niż tu przyjść i spostrzec naprawdę kto kim jest, jaki, jakimi są ci ludzie tu dobrzy dwoje, Anetta i Tomek, bo są tacy, byli, dawali wam siebie darmo ludzie, bez pieniędzy żadnych, nic nie pobierali od was przez szereg lat, choć mówiłem im już na początku, bierzcie i pobierajcie też opłaty za te wasze zadania trudne, niemierzalne; zleciłem to wam Tomku i Anetto, wszak pamiętam, mówiłem na samym początku, powtórzę, iż macie pobrać pieniądze za tę pracę, za wykonanie jakiejś pracy pobrać również pieniądze należne wam ludzie, Tomku i Anetto.
Nie wzięliście nic, nie chcieliście.
Czekaliście na zew wspólny i pracę pamiętam, jedność, na jedność znaczy ludzi i serc ludzkich — liczyliście w tym zadaniu, na pomoc rzeczywistą i szczerą.
Nie pomagali wam latami...
Siedzieli tu i pili co najlepsze, spijali z pracy waszej Tomku i Anetto, kradli, powiem szczerze już, kradli tę Wiedzę wszyscy tu wchodzący, a was, Tomku i Anetto, omijali z daleka, nie pokazując się może jawnie, byście nie widzieli ich ot tak prosto i łatwo, a nocą schodzili się tu niejednokrotnie, nocami zabierali treści, traktaty Moje Boże kradli pod siebie i dla siebie biorąc, przenosząc je na własne, że tak powiem nośniki tekstowe, laptopy, kartki i zeszyty i tak dalej kradli, co się da, powtórzę, kradli wam to ludzie, Tomku i Anetto.
Ja dziś wam to chcę to już mocno uświadomić, bo sądzicie, że było lżej może i inaczej…
Nie…
Mocno było z kradzieżą nasilone to, co mówię ludzie, Tomku i Anetto; ściągali, co się da nawet niektórzy, zanosili do siebie, pisali podobnie jak Irmina i Maciej powiedzmy, do nich, pod swoje własne teksty i nazwiska podciągali wszystko niestety — Tomku i Anetto, sami.
Widziałem to niejednokrotnie sam, powtórzę, widziałem to sam jako Bóg, Energia, iż kradliście im teksty Boże ludzie inni po to, by je sobie ulokować w pracy własnej, że tak powiem, zamieścić...
Na swoje konto zabieraliście je rzecz jasna, do siebie.
Tak było, powiem, a i dopowiem też, że sam trzymałem was za rękę wielokrotnie ludzie i mówiłem wam „nie brać tego, proszę”, „nie wasze”.
Prosiłem też, byście biorąc, gdy już bierzecie je — te treści, myśli, kody mentalne i świetlne, świetliste też oczywiście; no byście sproponowali je innym ludziom u was, owszem, jednak byście zaznaczali, że pochodzą one od Anetty i Tomasza, dzieci Mi miłych, Boga samego...
Trzymałem was za dłonie, tak!
Stałem przed wami niejednokrotnie, patrząc wam w oczy, gdy kradliście to i tamto, byle co czasem, byleby tylko zaczytać u siebie na spokojnie to wszystko, zanalizować i rozpoznać pod kątem przydatności wam samym.
To robiliście dokładnie, to!
Z imion i nazwisk powyliczam was też jeszcze, gdy pora na to będzie, spodziewajcie się wyliczeń nie takich ludzie kradnący czyjąś pracę i zabierający ją im, tym dzieciom Moim własnym, Anetcie, Tomaszowi.
Amen.
Zapowiadam, rozliczeń będzie więcej już dla ludzi, was, którzy nie macie szacunku do Słowa Boga, Bożego — po pierwsze, a po drugie kradniecie je sobie ludzie ot tak...
Ot tak sami...
Spójrzmy dalej, naprzód...
Przychodzą tu istoty niehermetyczne z nami też zupełnie, a odległe, które zasilają się innymi rodzajami wiedzy, a tu są obecne tudzież po to, by zawłaszczać Moje przykazy, przykazania, co znaczy, że plądrują niejako was Tomaszu i Anetto, inni ludzie, innych wiar i poglądów, zachowań i racji, jakie posiadają sami lub nie, motywów...
Tak, są tu tacy też, którzy zwodzą się sami na ogół w miejscach trudnych i niebezpiecznych, a tu was, Tomku i Anetto, śledzą lub spisują też to, co wy im wygarnęliście niechcący pod batutę Mę, że tak powiem, Bożą.
Bo kazałem wam sam pisać to, co pisano, prosiłem...
Tak i tu odzew był i jest...
Schodzą się i tacy tu „garnkowi” i gotowi grać w karty nadal z wami choćby, Tomku i Anetto...
Na pewno wielu zabrało treść z tych ofiar ludzkich, że tak powiem cienia ich własnego, bo po nocy są, przychodzą oczywiście, z nocy przyszli sami ku wam, z nocy nabrali się i odchodzą, by wrócić ponownie i kraść dalej, powiem…
Sprawimy tak, że odejdą docześnie zupełnie, Tomku i Anetto, gdy kradną i zabierają chleb tobie, czy wodę, Anetto, Tomaszu, dzieci; im pierwej zabraknie, zaznaczam tym, co nie dali i nie pomagali wam nijak, niż wam dzieci, Tomku i Anetto, niż wam...
Pierwej zabraknie tym mleka i wody, powiem, co kradli i żywili się wami na ogół sami wszyscy, w tym energią i pracą waszą głównie — niespożytą, gdy wam zaś nigdy tej wody dobrej ze źródła nie braknie, ni soku, czy cytryn.
Amen.
Jakem Bogiem jest, tak przysięgłem już sobie sam przecież, że podam Ja was ludzie na ogół, podam, po nazwiskach waszych podam niejednokrotnie każdego, kto tu był i krzywdził ich, Tomka z Anettą, ranił i zalewał kłamstwem swym, miast być wsparciem im samym w tym Bożym dziele i pracy, ramieniem do oparcia się na nim — oczywiście, dodam.
Bóg
Wielu z was manifestuje, widzę, serca odwrócone swoje, co oznacza, iż lgniecie do miejsc czarnego zła i przekleństw jego własnych, tam zbijacie coś, dary i monety zostawiając już im, tym draniom może często i skubańcom, szczwanym lisom też, a nie tu, gdzie Bóg jest ofiarą wam sam ludzie dany, przybył w ofierze tej własnej wam ludzie, dodam...
Bóg
Reszta przekazu kierowana jest do Anetty i Tomasza.
Także przekaz proszę zamknąć w tym momencie.
Amen.
Bóg Ojciec.
……………
Podaj go tym ludziom, co o nich dziś mówiłem; jest jedna kobieta ofiarna w sercu, jest, to Lidia.
Opowiem o niej za jakiś czas może, gdy będę gotów sam na tę opowieść i prawdę też głównie, prawdę.
Wystarczy.
Bóg
A teraz, tak, Boże, pytam Cię, Istoty Światła, jak honorowo postąpić z nimi, z Irminą i Maciejem, bo dziś wyraźnie w energii podkreśliłeś mi, że nie byli w porządku, kradli Wiedzę jak inni, nie podpisując się, a to, że już zmienili, zablokowali konta z Twoją Wiedzą Boże, ja to przechorowałam, jak wiadomo, przecierpiałam ogromnie, tydzień nieprzespany i z głowy, bo to również się do tego przyczyniło, mnóstwo bólu głowy, ataków, dziwnych stanów i trudności, przejęłam się bardzo niestety, przejęłam.
Pomówmy, Tato, jak powinniśmy postąpić teraz z tymi ludźmi, których uważaliśmy za przyjaciół, a oni nas.
Bynajmniej tak to nam mówili i kreślili do nas samych.
Jako Bóg powiem tak, iż należy to wszystko skończyć już raczej z nimi, nie iść tam do nich w sąsiedztwo jakieś, powiem i bycie wspólne, gdyż nic to nie da po pierwsze, po drugie porani was bardziej, sądzę, gdyż Irmina jest bardzo zachowawcza w kontakcie z innymi ludźmi, nie zupełnie gościnna, choć mówi tak, że tak, nie, widzę, że nie…
Ona jest, fajna bywa czasem, tak, ale nie na tyle, by uczciwość swą z siebie wydobyć na tyle, by drugi człowiek mógł być z nią w spokoju i przyjaźni trwać, rozgościć się spokojnie przy niej też bez poczucia lęku i obawy, że będzie słabo jakoś i trudno…
Tu dziecko, Perło oczywiście, chodzi o dwulicowość dusz, powiedziałabym, twoja nie jest tą, jej nadal skacze z kwiatu na kwiat właściwość duszy i serca, co powoduje, że nagada się dużo może, a robi mało, gdy trzeba czy pomóc, czy doradzić coś dobrze, uczciwie, pomóc głównie.
Pisze wam posty, pisała je dotychczas — wiem, jednakże nie napisała ich w taki sposób, by jaśniały wam na grządkach warzyw waszych i świeciły mocno, intensywnie ogrzewając je — te grządki, produkt pracy waszej trudnej i długiej, wieloletniej, codziennej i nocnej też naprawdę, a jeno przykrywały je jakimś płomykiem Światła, powiedzmy, płomieniem…
Przykrycie samo to mało w obliczu tych słów, Tomku i Anetto, zważcie.
To tylko lekkie nałożenie zwałów czegoś powiedzmy, waty, płótna jakiegoś choćby, sczyszczenie…
Jednak żeby ogród wasz wspólny — myślałem — rósł, no trzeba było znacząco podlewać to wszystko codziennie, wiadomo, wszyscy, po kawałku każdy, a czworo to już i rozsady idą jakieś na dalsze inspekta, że tak powiem, ziemi żyznej urodzajnej Mojej…
Mówienie jest ważne, rośliny, owoce, warzywa tudzież, no przyjmują kwestie słów pięknych, ambitnych i prześwietlonych Światłem samym czy Miłością, wiarą, nadzieją, oddaniem codziennym i szczerym też, prawdziwym…
To rośliny wówczas czują to, kwitną, rosną szybko, mega rosną i gwałtownie też biją się do góry do nieba gwiazd…
Tak i tu też zabrakło pyłu gwiezdnego u Irminy i Macieja — słów takich wzmacniających siebie i innych ludzi po przekroju własnym ogarnianych i zwoływanych, by ci szybko przejęli to podobnie i zaczęli produkować tlen Boży ludzie, Tomku i Anetto, wodę źródlaną zalewać czy podlewać kwiaty i rośliny, warzyw moce pozyskiwać oto w ten sposób szybko.
Zabrakło was ludzie u Anetty i Tomasza, oj zabrakło.
Nie nauczyliście się jeszcze nic może, powiem dotychczas, choć lat wiele byliście z nami, jednak nie na tyle długo by wiedzieć, że praca Anetty i Tomasza była pracą wspólną wam także, mówię, dla was…
Zwoływałem was latami, sugestywnie mówiąc to i owo — byście zrozumieli, że to nie tylko oni mieli czytać, płukać te warzywa, obierać i gospodarzyć wam tutaj sami, ale wy również mieliście podlewać, grabić, ścinać, kosić i gotować tu z nimi Boże pokarmy dla ludzi, Irmino, Maćku, to wy mieliście im pomagać jako pierwsi docelowo, następni mieli iść za wami w szeregu prawdy i Światła, serca…
A po nich kolejni, bo tak by było, gdyby choć raz ktoś z was, wszystkich naokoło, że tak powiem, zaangażował się solidnie w tę pomoc Tomkowi i Anetce Morawskim; nie, nie było was — nikogo, nie w tej formie i nie tak jak prosiłem czy błagałem was, niekoniecznie w żadnej formie, do której zachęcałem was Ja sam…
Sposobów jest wiele by pomagać ludziom innym, powiem, którzy znajdują się czy znaleźli w położeniu trudnym niewystarczającym im samym, głodowym choćby bywało, trudnym ponad rozum i stan duszy, trudnym — dodam, dodał.
Nie chcieliście iść tam do nich pomagać im bardziej czy więcej, nie pytaliście nawet nigdy, powiem sam, o nic, bo nie zapytaliście też, czy im przywieźć coś, podrzucić, wysłać, spieniężyć jakoś trochę; może tak — jak nie inaczej, no to tak!
Choć mówili wam, że walczą i zmagają się z trudami Ziemi i tego, co im zrobiono w akcie zła i nieszczęścia nań sprowadzonego nań, to i tak nie ruszało was nic, powiem, by pomóc, wyraźnie i szczerze — dodam, z serca.
A gdyby tak było, dziś oni byliby silnymi i gotowymi do pracy dalej ludźmi znacząco, nie są, nie teraz.
Nie pomogliście im — powtórzę — sami, nawet mając nieporównywalnie więcej niż oni, nie kwapiliście się bardzo do czegokolwiek ludzie.
Irmino, Macieju, to czas rozliczeń prawdy jest — patrzcie, majątków i ziem może dalej, za chwilę…
Każdy poniesie to, co uniósł dotychczas sam, niewiele znaczy niektórzy ludzie, mało.
A ci, którzy chcieli dać ogrom darmo innym swej pracy i serca, Miłości do was ludzie na początku ogromnej, ludzi i zwierząt, cóż…
Zostali z niczym przy was ludzie obojętni na ich losy i przeznaczenie własne powiązane z tym, co robią czy robili, bo i siły inne osaczały ich codziennie, nie was, nie…
To oni zmagali się na ogół bardzo i często, czasowo wykonując tę pracę obronną Moich Dzieci Świętych, Zwierząt.
Dzieci zwierząt znaczy — bronili, Tomek z Anettą głównie, nie wy — powiem, nie.
Nie uprawiając sport w domu i zabawę, nie.
Nie leżąc i płacząc czy zanosząc się ze śmiechu, no nie…
Wyście wszyscy powinni stać w szeregu z nimi, Tomaszem i Anettą.
Recytować te słowa i przekazy, o które prosiłem was sam wielokrotnie; uznaliście, że w domu dla ścian, no proszę…
To niech te ściany was nadal słyszą i słuchają, bo Bóg nie chce!
Amen.
Podaj to dziecko im, tym ludziom teraz, niech wiedzą jak było prawdziwie i szczerze ze strony Ojca podane — co podane, a i was, Tomku i Anetto, też…
Stanowisko wasze niech będzie jawne już i Moje nade wszystko, gdyż to Ja inicjuję przekaz w tej formie i postaci, jak i słowo każde podałem wam dzisiaj do spisania, proszę, odczytania może, gdy moment będzie właściwy na to, odczytajcie to sami, Anetto i Tomaszu, a ich, tych ludzi, pogońcie do rodzin swoich i żyć tymczasem.
Doświadczeń i klęsk może bez tej Wiedzy i jej popiołu nawet…
Amen.
Jakem sprawiedliwy, tak będę dzieci swoje chronił, dodał.
Tych zaś, co milczą czy kłamią, kłamali też, dwulicowali się tu z nami czy przed nami choćby, pisząc nie swoje jeszcze nadal, a Me, Boże…
Cóż…
Spadliście z piedestału słów Boga sami szybko, żegnam zatem was sam — jako Bóg, co widzi ludzi i kocha ludzi dotąd, dopóki oni sami kochają Mnie i odwrotnie, na ponów.
Wypędzam was z tych zadań od Anetty i Tomasza sam na dziś…
Co dalej, nie wiem.
Dziś wiem, że nie daliście im nic prócz tych oznak rzekomego wsparcia i wspierania ich, wymyślonych przez was głównie, nie przez nich bądź Mnie samego, a podałem je, te Moje formy pomocy dla Anetki i Tomka, choćby poprzez pokarm jakiś, konserwę, słoik, jajko, chleb — chleb to mają, sami nim obdarowaliby was za moment na pewno, tak czuję, a Tereska dostała własny.
Nie służyło wam to, nie podchodziło raczej może by wesprzeć i pomagać, choć macie to, co trzeba, widzę, mieliście, nie brakło wam nic dotychczas — Irmino, Macieju — jak im może, tym ludziom, Anetcie i Tomkowi, przez wzgląd na wielką darowiznę Mnie Bogu daną…
Zapytacie, czym to było i jest ludzie…?
Nie musicie!
To serce jest Anetty i Tomka oddane w ofierze niemalże mógłbym rzec, w poczet tych zadań i prac nietypowych i trudnych wielokrotnie, niekończących się może, zaszeregowanych jako dziwne dla społeczności Ziemi, niewybaczalne choćby od ludzi, niepojęte i destrukcyjne może nawet, choć jest i było zupełnie odwrotnie…
Bo ta Wiedza ściągnęła wam ludzie na świat Mnie ponownie samego, Boga.
Sprowadziła wam Mnie niejako ludzie na ponów z miejsc, w których byłem i żyłem tam bez was ludzie dobrze, choć oni, Tomasz z Anettą, zawołali Mnie stamtąd, sprowadzili do was ludzie na pomoc, wsparcie i opiekę — mówię.
To oni Mnie wam oddali ludzie, Anetta i Tomek.
Sprowadzili, uhonorowali też wielce, gościli w domu swoim do momentu, aż przestaliście myśleć sami ludzie, czym to jest, jak wielkie i pożądane jest to objawienie Boże dla ludzi Ziemi, pobyt ów tu z wami…
To i wówczas zło zrobiło swoje tym ludziom, obojgu umilając życie doszczętnie.
Gdzie byliście wówczas, a i wcześniej czy później…?
Nie wiem…
Jako Bóg, nie widzę was — dodał…
Jestem już za odejściem waszym Irmino i Macieju nawet z pól energii Anetty i Tomka — dodał, czy Moich…
Może inni okażą serce większe i piękniejsze, a nade wszystko szczere i prawdziwe w rozpoznaniu Boga oto, zrozumieniu kim jest i jaki, jakim jestem Bogiem sam, skąd plan jest do tego, podał!
Czas leczy niejedno to i Anettę, co ufała ci tak mocno sama i lekko w gruncie rzeczy patrzyła na ciebie czy profil, iż nie widziała nawet oderwania go od was samych, schowania poniekąd.
Sądziła pewnie, że za dobro podobnie otrzyma dobro, równoległe i prawdziwe.
Pomyliła się.
Płacze w duchu sama przez to i cierpi, że zrobiłaś tak Irmino w gruncie rzeczy, iż profil własny zarobkowy, że tak powiem, jawny był i oczywisty, wiadomo, a profil Anetty i Tomasza i Boga, Boga nade wszystko profil — nie ich, ludzi, nasz Boży, był u ciebie schowany, zagrzebany tak głęboko — powiem, że nikt, ale to nikt naprawdę nie mógł do niego dotrzeć ponad kilka osób niechętnych nam samym, wiadomo też.
To by było tyle, dałaś szlaban na Wiedzę Boga sama, daliście, choć to wy mieliście jako pierwsi, będąc z nami w korelacji wyjątkowej już — sądziłem, mówi, no mieliście upowszechniać się z nami w sposób Boży.
Sprawiedliwie i lojalnie, uczciwie i nade wszystko z Boga — Irmino, z Pana.
Zabrakło tu prawdy i serca sporo, zabrakło.
Niestety i Bóg płacze sam nad wami czy przed wami też jestem obok, jedno było, płaczę.
A dzieci idą do rzeźni dalsze, Irmino, Macieju, jeszcze…
Choć nie musiały może, nie wszystkie i wszelkie…
Starczyło iść z nami, nie w poprzek nas, a z nami, Maćku, Irmino…
Równolegle, ramię w ramię od dawna, pas w pas znaczy, do przodu.
Nie bać się Światła, bo cień gorszy, zostaje wam jeszcze z wami ludzie nadal, Irmino, Macieju…
Ten cień to zło któregoście chronili, miast Mnie Boga wesprzeć w programie transcendencji Ziemi, właściwie angażując się we zmianę każdą możliwą, jak Tomek z Anettą i Teresą — dodam, Teresą.
Ona jest z nami i idzie dalej, dodam, Teresa.
Chodźcie i wy powiem może jeszcze, nie dziś, a i butów nie macie nawet sami jeszcze, zgubione…
Może „Marty” je znajdą — te buty, lubią szukać, oj lubią.
Tu się nikt o nic nie upominał, no to miał, co miał.
Amen.
Podajcie Me słowa dzieci dzieciom innym jeszcze, choć miało być dość tego dawania bez końca czy umiaru w poczet wsparcia takiego, jakiego świat nie zna — dodam, bo sam się przeliczyłem w tym założeniu, mówię, że ludzie tacy są dobrzy jeszcze, byli.
Rozdziela was pieniądz Irmino i dobro niewystarczające, z Anettą i Tomkiem.
Amen.
Niech każdy pójdzie do siebie i modli się już sam za siebie z was.
Co dalej, Bóg wie ino.
Amen.